Tarczniki na kwiatach

Jakiś czas temu pisałam o dziwnym robactwie, które zaatakowało mi kwiaty. Zaczęło się od zamiokulkasa. Zrobił się klejący i pojawiły się na nim kropki, które po jakimś czasie zrobiły się brązowe i zaczęły rosnąć. Nie udało mi się wtedy znaleźć odpowiedzi co to takiego, i dlaczego - mimo zmycia robactwa - po jakimś czasie znów się pojawiło, i tym sposobem pozbyłam się czterech kwiatów, żeby nie zainfekować innych.


Ostatnio ten sam problem pojawił się na przepięknym zamiokulkasie teściowej. Tym razem, przez przypadek udało mi się znaleźć odpowiedź co to takiego – to szkodnik nazywany tarcznikiem. W fachowej literaturze (czyli w Wikipedii :) ) podają, że niszczy rośliny. Naszych nie zniszczył, po prostu „obślinił” i „zaludnił” albo raczej „zarobaczył” okrutnie. Przeczytałam, że do ich zwalczania stosuje się te same preparaty, co na mszyce. Kupiłam, podlałam i spryskałam, i wygląda na to, że udało się go zwalczyć, choć jeszcze powstrzymam się z euforią. Tak czy inaczej ostatnio czyściłam liście z tego paskudztwa i zostały po nich same rozpadające się skorupki. Mam nadzieję, że efekt będzie trwały, bo kwiat jest naprawdę piękny. W ogóle u teściowej wszystkie kwiaty wyjątkowo pięknie rosną. Stoją tam w jasnym, dobrze nasłonecznionym miejscu i to im służy. U mnie zamiokulksay stoją w głębi mieszkania, bo wszędzie piszą, że nie potrzebują dużo światła i nie powinny stać na słońcu. Niestety wyglądają mało okazale, a w porównaniu do kwiatów teściowej - wręcz nędznie. Uważam więc, że - wbrew temu co piszą – wszystkie kwiaty lubią słońce i jasne lokalizacje. Teraz szukam jakichś tanich mebli, które posłużyłyby jej za kwietnik, bo tradycyjne kwietniki są za małe, żeby pomieścić taką ilość kwiatów, a że z kwiatów zawsze coś się może wylać, więc teściowa nie chce nic drogiego. Przydałby się jakiś fajny stolik, albo długa szafeczka. Chyba, że uda mi się odrestaurować starą ławę, bo jeśli chodzi o gabaryty, idealnie by się nadała.

Komentarze

Popularne posty