2 tygodnie do świąt

Projekt sałata, padł. A konkretnie padła sałata. I masłowa i rzymska. Nie mam pojęcia w czym problem. Zasadziłam ją zgodnie z zaleceniami na torebce, puściła kiełki, dbałam o to, żeby ziemia była wilgotna, ale bez przesady, nie tak jak do ryżu. Stała na parapecie, więc dostęp do światła miała, choć z oczywistych względów mniej niż latem. A mimo to, każdy kiełek po kolei zwiędnął :( A w dodatku na ziemi zaczęła robić się warstwa pleśni, co mi się wybitnie nie podoba, tym bardziej, że w pobliżu parapetu stoi stół, na którym jemy. Jeśli przeczyta to ktoś, kto ma jakieś doświadczenie w domowej hodowli sałaty i może mi wskazać co robię źle, to poproszę.


A poza tym świnki rosną jak na drożdżach, choć dzikie i płochliwe to-to nadal... Widocznie potrzebują więcej czasu, żeby się z nami zintegrować ;)


A ja już weszłam o okres przedświąteczny. Wszelkie prezenty, które miałam kupić w necie, już kupiłam, tak dla pewności, żeby doszły. I zaczęłam wielkie porządki domowe, żeby nie robić wszystkiego na ostatnią chwilę, bo ostatnio miałam problem z pomocnikami i przez to nerwową Wigilię. Nie wiem jak to jest, ale jak zrobię porządek, to wszystko mi zajmuje więcej miejsca. Jak jest jakoś tam poupychane, to wszystko mi się mieści, a jak poukładane, to szuflady się nie domykają, na wieszakach brakuje miejsca. Doprawdy przydałaby mi się większa szafa do sypialni, albo w ogóle garderoba. Poodsuwałam przy okazji wszystkie szafy i szafki, żeby za nimi wysprzątać, co oczywiście spotkało się z dezaprobatą męskiej części pomocników, pod tytułem: a po co to, przecież tam się nie brudzi. No to udowodniłam, że jednak się brudzi, a przy okazji znalazło się kilka poszukiwanych rzeczy, które jak się okazało wpadły za komodę, a nie zostały przeze mnie gdzieś przełożone :)


Ostatnio jestem zasypywana "świątecznymi" sms'ami, zachęcającymi do różnych promocji. Chętnie wybrałabym się na zakupy, ale narzekałam ostatnio na brak miejsca w szafie, więc zapewne mój shopping spotka się do razu z gromką krytyką... No chyba, że wrócę z jakimś "męskim" filmem, albo gierką ;)


Koleżanka wczoraj przyniosła własnoręcznie robione pierogi z mięsem. Cud, miód, coś wspaniałego. Wzięłam przepis i już sobie zaplanowałam, że zrobię dziś rosół na wołowinie, a później ulepię z niej tyle pierogów ile się da (znaczy ile jej wyjdzie na farsz). Jak chłopaki nie rzucą się na nie zbyt łapczywie, to może uda się zrobić obiad na dwa dni...

Komentarze

Popularne posty