Nad jeziorem

Wczoraj wybraliśmy się nad jezioro. Miałam nadzieję, że będzie cieplej, a tymczasem pogoda bardziej sprzyjała wycieczce w góry niż nad wodę. I owszem, wskoczyłam w bikini i miło się wylegiwało na niemal pustej plaży. Gorzej było, gdy zaszło słońce. Przyznam szczerze, że wieczorem odczułam, że zmarzłam. Do wody też nie weszłam, żeby popływać, bo raz, że była wyjątkowo brudna: pływało w niej mnóstwo glonów, a przejrzystość sięgała jakichś 20-30 cm od brzegu, czyli w sumie można było wyłącznie własne stopy zobaczyć, a dwa że zimna jakaś. Jak na drugą połowę sierpnia nawet strasznie zimna. Ale i tak wycieczkę uznaję za udaną, bo uwielbiam leżeć na plaży grzebiąc paluchami w piasku i czytając książkę.

Muszę się jeszcze pochwalić hortensjami, które w końcu zaczęły mi normalnie rosnąć. Jestem z nich dumna:


Śmiać mi się chciało z córki koleżanki, z którą pojechaliśmy nad jezioro. Dziewczyna skończyła w tym roku liceum i stanęła przed wyborem: co dalej. Nie wiem czy sama jest tak zakręcona, czy różne rady innych osób ją tak skołowały, grunt, że ogłosiła, że postanowiła zostać... programistą; znaczy programistką. Biorąc pod uwagę to, że ona kompletnie nie ogarnia obsługi komputera - dzwoni do znajomych jak tylko coś jej przestanie działać; proponowałam jej też kiedyś stworzenie własnego bloga o jej hobby, bo ma na jego temat naprawdę potężną wiedzę, na jakimś wordpressie czy innym darmowym programie, ale dostosowanie go do własnych potrzeb ją przerosło; znaczy tak naprawdę przypuszczam, że się szybko zniechęciła i poddała - więc samo wczorajsze stwierdzenie wprawiło nas w lekkie zmieszanie, bo nie wiedzieliśmy czy żartuje, czy mówi poważnie, a głupio byłoby ją tak w nos wyśmiać. Laska stwierdziła, że chce mieć dobrą pracę i gwarancję, że zawsze ją znajdzie. No, ok dobre założenie, tyle że ja nie jestem zwolenniczką teorii, że skoro słonia można nauczyć tańczyć, to człowieka tym bardziej można wszystkiego nauczyć. Słoń w tym przypadku wydaje mi się bardziej pojętny, a poza tym po co wybierać zawód, w którym z góry wiadomo, że człowiek będzie się męczył. Oczywiście można przyjąć teorię, że pracuje się dla pieniędzy, a wydaje je dla przyjemności, ale są pewne granice "przyswajalności" zawodu. Śmiać mi się chciało tym bardziej, że dziewczyna pomija podstawy i rzuca się od razu na głęboką wodę. Zamiast poczytać na wakacjach o podstawach obsługi komputera i programowania, no nie wiem: kupić jakieś arduino czy coś w tym stylu, leżała na plaży z tabletem i próbowała ogarnąć programowanie, sądząc po minie z marnym skutkiem. Moim zdaniem trochę szkoda roku i pieniędzy, bo oczywiście idzie na studia płatne (na uniwerek czy polibudę nie ma szans się dostać), ale niektórzy chyba muszą uczyć się na własnych błędach. I żeby nie było, nie piszę tego przez złośliwość; to jest całkiem mądra dziewczyna, ale kompletnie nie uzdolniona w kierunku nauk ścisłych. W wielu zawodach mogłaby sobie poradzić bardzo dobrze, ba może nawet zostać w nich naprawdę dobrą specjalistką, ale nie widzę w niej programisty...

A w powietrzu czuć już jesień. Niby kalendarz pokazuje, że jeszcze do niej daleko, ale temperatura, powietrze, zapachy wskazują, że jest tuż-tuż. Ale nie jest źle. Do zimy daleko :)

Komentarze

Popularne posty