Sierpień

ŚDM za nami. Trochę żałuję, że nie wyskoczyłam do Krakowa choćby na weekend, bo była rzeczywiście niepowtarzalna okazja. Biorąc pod uwagę ile państw jest na świecie, bardzo prawdopodobne, że za mojego życia już się nie zdarzy taka "impreza" w Polsce. Cóż, było - minęło, nie ma co rozpaczać, skoro było tak dużo czasu do namysłu, a wcześniej nie wpadłam na to, żeby się wybrać. 


Moje świnki morskie znowu chorują. Sama już nie wiem jak je zabezpieczyć przed grzybami. Sprzątam im i odkażam klatkę co drugi dzień. Dostają najlepszą (i najdroższą) karmę, witaminę C, dwa razy dziennie warzywa i owoce... Ponoć czasem mogą złapać choróbsko z siana... No to na to już nic nie poradzę. To ich baza żywieniowa. Dziwne, że poprzednie świniaki nigdy nie chorowały. Przy okazji leczenia nauczyły się podgryzać człowieka, czego wcześniej nie robiły. Nie podoba im się pakowanie w nie strzykawką lekarstwa i smarowanie. Cóż poradzić, mi też się wiele rzeczy nie podoba.


A poza tym nadal usilnie łapię lato. Aż dziwne, że do niedawna nie była to moja ulubiona pora roku. Teraz zdecydowanie jest. Chociaż dzień się już wyraźnie skraca. Obserwuję to najlepiej wyjeżdżając wieczorem na rowerze. Nie lubię jeździć po ciemku, popołudniu jest za ciepło, więc jeżdżę tak od półtorej do pół godziny przed zachodem słońca. No i co tydzień muszę korygować godzinę wyjazdu...


Miłych wakacji i urlopów. Na szczęście został nam jeszcze cały piękny sierpień; to drugi z moich ulubionych miesięcy, tuż po maju :)

Komentarze

Popularne posty