Po pierwszym treningu na rowerku

Wybrałam się wczoraj na pierwszy (w życiu) trening na rowerkach. Nie jestem przyzwyczajona do takiego wysiłku. To był straszny wręcz trening cardio. Pod koniec aż mi się słabo zrobiło, choć postanowiłam sobie nie rezygnować. Dobrze, że za namową koleżanki nie dałam się skusić na kupno karnetu, bo nie wiem czy będę tam chodzić. I owszem, na pewno można przy tym schudnąć i na pewno można sobie wyrobić kondycję, ale naprawdę dużym wysiłkiem. Muszę się zastanowić. Co dziwne, nie mam dziś żadnych zakwasów, ale jestem tak osłabiona, że cieszę się, że mam pracę siedzącą. Nie mam nawet siły iść na korytarz do drukarki. Jakaś tragedia. Nie spodziewałabym się akurat takiego rezultatu. Raczej nastawiałam się na to, że nie będę mogła z łóżka wstać przez zakwasy. Koleżanka, z którą byłam, dla odmiany była zachwycona, choć dzisiaj też ledwo na nogach stoi. Kiedyś chodziła do innego klubu fitness, w którym ponoć były dużo gorsze rowerki. Zdaje się, że projektowanie i budowa maszyn, zwłaszcza takich do utrzymywania kondycji czy rehabilitacji to bardzo przyszłościowy biznes. Powstaje coraz więcej takich "przybytków dbania o siebie przez katowanie", coraz więcej osób na to chodzi i coraz lepiej potrafią ocenić nie tylko trenera, ale też wyposażenie.


Dziś mamy piękny piątek, weekendu początek i tak sobie myślę, że skoro już trochę spaliłam na tych rowerkach, to bez wyrzutów sumienia mogłabym zrobić grilla i wciągnąć wieczorem jakiegoś szaszłyka, kiełbachę albo pstrąga :) W przeciwnym razie też mogłabym, ale z małymi wyrzutami sumienia, bo umówmy się: człowiek jest uzależniony od jedzenia i akurat z tym nałogiem zerwać się nie da. Na szczęście, bo to bardzo przyjemny nałóg. 


A jutro pierwsza prawdziwie wiosenna sobota. Postanowiłam, że nie będę siedzieć w domu. Trzeba się tylko zastanowić, czy lepiej rozłożyć się na kocyku na plaży nad jeziorem czy pospacerować po górach...


Miłego weekendu :)

Komentarze

Popularne posty